31 października, 2017

O bezdyskusyjnym w medycynie przełomie notka extraordynaryjnie krótka...

  Bo też i nie ma się nad czem rozpisywać... Oczywistą oczywistością jest, że po odkryciu, upublicznionym przez jegomości Jehana Ypermana gdzie w XIII luboż i z XiV stulecia początkiem, świat nie mógł być nadal takim samym. Szkoda jedynie, że ów swej metody badawczej nie podał, ale i tak wiedza, że dziecię z zajęczą wargą rodzi się wtedy, gdy onego macierz się podczas cielesnego spółkowania fantazmatom oddaje, a nie jak powszechnie przódzi mniemano, że to następstwo jest spożywania przez brzemienną króliczego mięsa, z pewnością była dla świata bezcenną... Choć pewnie króliki Ypermana nie pokochały...

27 października, 2017

O siostrach króla Sigismunda młodszego...

   Wystawiliśmy w nocie sprzed roku zawiłości niemało względem dziejów ziem i kolejnych księstw i księstewek inflanckich, które sprawiły, że w Roku Pańskim 1600, gdy do wojny ze Szwedem przyszło, to toczyła się ona na ziemiach nam dziś jeno może jakiemi egzotycznemi się wydających, przecie naówczas  był to pełnoprawny (obok Korony i Litwy) trzeci człon Rzeczpospolitą Obojga Narodów składający... Z kronikarskiego obowiązku wskazać sobie też i pozwolę cykl trzyczęściowy (I, II, III ) o hetmanie polnym litewskim, Romanie Sanguszce, co w tych wojnach z Moskwą za Iwana Groźnego, które się przecie także za inflancką sprawę toczyły, sławy zyszczeł niemałej, a Moskalom, nim młodo pomarł, krwie napsował, jak mało kto przed nim i niewielu po nim...
   By pomiarkować te zawiłości późniejsze, przyjdzie nam się cofnąć krzynę, ku czasom, gdy Zygmunt August się w Barbarze Radziwiłłównie rozmiłował, a macierz onego, królowa Bona, na Mazowszu, będącym onej oprawą wdowią, siedziała, mając ku synowi anse rozliczne, a i on do niej nie mniejsze. Nim Zygmunt Stary pomarł, zdolił był spłodzić z Boną Augustowi rodzeństwo rozliczne, które się miało okazać przyczyną niemałych turbacyj, choć póki co głównie Bony... Jedynym niedoszłym bratem Zygmunta Augusta być mogło to nieszczęśne dziecię, którego Bona poroniła za sprawą niewcześnej zabawy w polowania z niedźwiedziem w Niepołomskiej Puszczy. Pozostała progenitura to w całości dziewczęta, z których jeno Izabeli oboje królestwo jeszcze za żywota króla starego za mąż wydali, wielce nawiasem roztropnie za króla madziarskiegoJana Zápolyę, którego po prawdzie przymuszono, by się z Habsburgiem nie nadto korzystnie ułożył, tak że przyszłe dzieci onego by praw do tronu madziarskiego nie miały*. Aliści w polityce nieraz już bywało, że się układy zawarte pokazywały nazajutrz nieważnemi, to i o to na razie mniejsza, ważne, że ruch pierwszy w czymś, co moglibyśmy nazwać niespełnioną polityką dynastyczną ostatnich Jagiellonów, dokonanym został. 
   Niestety, to Austria i Habsburgowie mięli posłynąć jako nader sprawni w maryjażach politycy i władcy, podług dewizy jednego z ważniejszych swoich cesarzy, Zygmuntowi Staremu równocześnego, Maksymiliana I : „Bella gerant alii, tu, felix Austria, nube” (Niech inni prowadzą wojny, ty, szczęśliwa Austrio, zaślubiaj). Trzy pozostałe siostry Zygmunta Augusta, nieszczęśne zakładniczki onego z panią matką sporów i swarów, niejako uwięzione na prowincjonalnym dworze w Płocku i bez wsparcia królewskiego, nie mogły liczyć na przebicie się do pierwszej ligi i najważniejszych ówcześnie liderów na matrymonialnym rynku Europy...
   Najstarsza z trzech sióstr (i pono najwięcej roztropna:), Zofija, dopiero lat mając trzydzieści i cztery, poszła za xiążęcia brunświckiego, Henryka, którego pochowała po dwunastu kolejnych latach bezdzietnego małżeństwa, a sama uwikłała się w konflikt z pasierbem o władztwo w swej oprawie wdowiej. Z całą pewnością można i ten mariaż, a i szczęście osobiste xiężnej uznać za zmarnowane z punktu widzenia interesów tak Rzeczypospolitej, jak i samych Jagiellonów...
   Wtóra z sióstr, Anna, osobą swoją w historii naszej się odcisnęła znacznie, choć raczej biernie, jako historii nieledwie przedmiot, nie podmiot... Oto, po bezpotomnej śmierci Zygmunta Augusta, ona właśnie, podstarzała i zgorzkniała panna, stała się korony i dynastii sukcesorem i nominalnie króle obieralni na tron wchodzić mięli poprzez matrimonium z Anną i poprzez onej łożnicę... Pierwszy, Francuzik Walezy, niczego w tej mierze nie dopełnił, szczęśliwie zostawiając Batoremu ów "przysmak" nietkniętym...:) Xiążę siedmiogrodzki wprawdzie się ze swych powinności wywiązać wywiązał, aliści nic ponadto...
   Trzecia, najwięcej nas zajmująca za przyczyną przyszłej ze Szwedem wojny, najwięcej w Inflanciech się toczącej, Katarzyna, także narzeczonego znalazła, będąc już raczej dalej od młodości, niż bliżej, w wieku lat trzydziestu sześciu poślubiła xiążęcia Finlandii, Jana, który w normalnych cyrkumstancyjach raczej widoków na tron szwedzki nie miał i zapewne by go nigdy nie objął, gdyby nie szaleństwo zasiadającego na nim przyrodniego brata Eryka... Eryk najsamprzód uroił sobie, że Jan z Katarzyną go obalić pragną i są z Rzeczpospolitą tu w zmowie, skutkiem czego napadł był na dwór xiążęcy w Turku i obydwoje małżonków uwięził na gripsholmskim zamku wpodle Sztokholmu. Tam też Katarzyna dziecię powiła, syna Sigismundem nazwanego po ojcu Jagiellonki i tam też przeżyli trzy lata pełni trwogi i żywota każdej chwili niepewni, zali ich obłąkaniec zarezać nie każe... Fortunnie uwolnieni i przez panów szwedzkich wsparci, króla, którego szaleństwo jawnie już się stało widomem, obalili i sami postąpili na tron. Jan radził sobie jako władca wcale niezgorzej, kończąc wojny rozpętanej z Danią, a i z Moskalem sobie poczynając wcale śmiele, między inszemi dobywając Narwy. Czuł przecie, że go Moskal potencją przerasta i temuż widział szansę we wzmocnieniu się poprzez władztwo i w Polszcze. Dwukrotnie stawał w elekcyjne nasze szranki, przegrywając tak z Walezym, jako i z Batorym, aliści trzeciej dojrzał szansy, gdy już Batorego nie stało. Roztropniej jednak, nie sam już tu stawał, co syna, "ostatniego z  Horeszków ... wrróć...Jagiellonów, chociaż po kądzieli":)) wystawiając... Ano i tego to syna, wspartego przez kanclerza Zamoyskiego przeciw Habsburgom, szlachta łyknęła jako gęś śliwkę na początek wszystkich naszych przyszłych wojen i nieszczęść w siedemnastem stuleciu zdarzonych...:((
___________________________
* - co nie przeszkodziło panom węgierskim na wiecu w Rákos właśnie syna maluteńkiego Izabeli i Jana wybrać na króla jako Jana II Zygmunta, a Izabelę postawić w cyrkumstancyjach doprawdy nie do pozazdroszczenia, bo jako regentki tegoż synaczka maluśkiego, o onego władztwo wojującej z potencjami, z których każda ją przerastała po wielekroć: z Sulejmanem Wspaniałym oraz z Habsburgami... Insza, że Izabela umiała się w tem jednak jakoś nie tylko znaleźć, ale i zyszczeć aliantkę prawdziwie potężną: ulubienicę Sulejmanową, Roksolanę...

22 października, 2017

Suplika Lectorom Miłym korna, jako i hetmana wielkiego niejakie odmalowanie...

iżby, zrozumieć zechciawszy, iże niesporo do pisania, gdy człek się cieszy z przyjacioły onych bytnością arcyrzadką, tandem chwilki każdej smakować jest głodnym i ku pisaniu nieskorym, zechcieć raczyli się do dawniejszej noty pokwapić i cyrkumstancyje inflanckie odświeżyć, jako że w kolejnych tu spotkaniach naszych wieść będziem gędźbę naówczas zarzuconą:
O potrzebach i zasadności tegoż miana, takoż o Inflanciech co nieco, czyli do kircholmskiej potrzeby prolegomena nieduża 
  Iżby zaść nie ze szczętem dzisiaj zawiedzionych bez pociechy ostawić, dykteryjka krótka o hetmanie Chodkiewiczu, która charakteru jego zapalczywego wystawia, co nie bez znaczenia będzie w continuum tamtej themy. Oto z pamiętnikarzy ówcześnych jeden tak tegoż spomina: "Doniesiono raz Chodkiewiczowi, że nieprzeliczone mnóstwo nieprzyjaciół nadchodziło. A lubo bohatyr ten garstkę tylko wojska z sobą prowadził, wziął się jednak zaraz do odebranej tej wiadomości za szablę i rzekł: "To ja szablą ich policzę"."
  I wtóra, za relacyją Jerzego Ossolińskiego, której mam w podejrzeniu cokolwiek, że za drugimi powtórzoną to i może cokolwiek wysadzoną, boć w 1612 roku kanclerz przyszły i marszałek, gołowąsem na naukach w kolegium jezuickim będąc w Grazu, na chwilę jeno do ojczyzny zjechał i na powrót na nauki wybył, tem razem do niderlandzkiego Lowanium, a nie z wyprawą Chodkiewicza ku Moskwie...
   "6 iulii ruszyło się wojsko spod Krzemieńca ku Borysowu; tam, gdy już wozy, jako zwyczaj, wprzód ze strażą wyszły, uderzono w kotły na samo wojsko. Szły pułki według ordynacyjej hetmańskiej, naprzód Kiszki, starosty pernawskiego, potem Zieniewicza, kasztelana połockiego; za tym Opalińskiego, starosty śremskiego, w których, gdy hetman nie obaczył kilku naznaczonych chorągwi, z gniewem począł się o nie pytać. Powiedzą, że p.Marcin Kazanowski nie dopuścił im z swego pułku ( z którym też już stał w pogotowiu jako do ciągnienia). Skoczy ku niemu z okrutną zapalczywością hetman z buzdyganem, którym nań cisnąwszy, po czapce go zajął i wielkim krzykiem mu od matki łając, dalej go gonił, aż mu między chorągwiami zniknął; chorągwie zaś owe, o które się frasował, już dalej nie czekając rozkazania, jakoby ich piorun wytrzasł, z pułku do pułku przypadły. Patrzał na tę tragedyją królewic [przyszły Władysław IV- Wachm.] tak strwożony, żeby się w nim ledwo mógł krwi dorzezać."


15 października, 2017

O tem, że czasem życzliwy neutralny sąsiad od niechętnego alianta jest lepszym...

...czyli ex libris Wachmistri kolejne: broszureńka niewielka, ledwo kart parę licząca o relacyjach z Madziarami nas łączących w czas bolszewickiej wojny dwudziestego roku... Thema mało znana, półgębkiem czasem wspominana i czeguś jakby niechętnie przez historyków i polityków stron obu... Nawet do napisania tejże broszureńki z początkiem lat trzydziestych potrzeba nam było... Francuza...
   By Lectorowie sobie własnej w tem względzie mogli wystawić opinii, umyśliłem onej dać tu in extenso, osobliwie, że rzecz jest naprawdę niewielka... A szczególnej Lectorów uwadze przedkładam myśli osobiste autora, w dwóch ostatnich akapitach zawarte...















08 października, 2017

O drobnowidle, czyli Stowarzyszenia Zapomnianych Wynalazców continuum...

   Drobnowidło, czyli po dzisiejszemu mówiąc: mikroskop... Pomieszczam tę notkę w kategorii "zapomnianych wynalazców", aliści nie dlatego iżbyśmy ich miana nie znali... Przeciwnie: jak rzadko kiedy przy wynalazkach, nader dokładnie znamy i twórców, a i czas, jako i mieśćce, gdzież tego dokonano. Znamy, że - pominąwszy dawniejsze faraonów zabawki z kryształami uwiększającemi i opisywane tu ongi soczewki dawnej Babilonii - owego urządzenia pierwsi zmajstrowali Niderlandczykowie Zacharias Janssen z oćcem swem Hansem pospołu, zasię stało się to gdzieści około 1590 roku po narodzeniu Chrysta Pana. Od nich to powziął swego konceptu Italczyk Galileo, aliści onemu owe soczewki w tubie posłużyły do pozierania na niebiosa i ów z ich pomocą ordynku szukał pomiędzy gwiazdami, nie zaś między drobniuchnemi istotkami na ziemi, czy nawet i na ciałach naszych...
   Dzieło Janssenowe w swej pierwotnej idei podjął Olęder inszy, Anton van Leeuwenhoek z górą pół wieku później i to onemu przyszło najpierwszemu oglądać ameby, bakterie, plemniki i to jakaż kości naszych i krwie konstrukcyja... Aliści w tem właśnie, że ów był w tem dziele sam i to, że ja ów wynalazek mam za przepomniany, tego się właśnie czasu tyczy po onegoż odkryciach, gdy zdało by się, że oto przed medycyną i naukami przyrodniczemi się świat bez mała cały otworzył, dopotąd nieznany... 
   A jednak nie... O wieleż teleskopy i onych pochodne w rodzaju lunet i późniejszych lornet i lornetek poczęły swego tryumfalnego pochodu, powszechnie przez podróżników, żeglarzy i żołnierzy używane, tak odwrotność onegoż - nasze drobnowidło poszło niemal w zapomnienie... Dopieroż w Roku Pańskim 1687 cośkolwiek tam drgnęło za sprawą Givanniego Bonomo, italskiego medyka, co się kmiotkom drapiącym przypatrywał i wpadł na to, by takowego nakłuć dla próbki i onej pod drobnowidłem przepatrzeć, tem sposobem stając się odkrywcą "żyjącego stworzenia, kształtem przypominającego żółwia, lecz zwinnego, o sześciu odnóżach, szpiczasto zakończonym łebku i dwóch małych rogach na końcu", czyli świerzbowca... Przy sposobności też odkrył na własnym, cokolwiek bolesnym przykładzie, że się toto cholerstwo z człeka na człeka arcyzgrabnie przenosi...
   A mimo to drobnowidło z górą stulecia czekało kolejnego na udoskonaloną soczewkę Stanhope'a i krzynę większą ilość zwolenników tegoż utensylium, a potem wiek znów kolejny niemal cały na usunięcie z zakrzywionych kształtów aberracyj niechcianych przez Zeissa i kolejnego mikroskopów pioniera Ernesta Abbego, których znów przyrządy dopomogły  Santiago Ramón y Cajalowi w dostrzeżeniu neuronów tkanki nerwowej naszej. Ale czyż mogło być inaczej, skoro szarlatani medycy ówcześni za nic te odkrycia mięli? Pisał pod rokiem 1685 Robert Hooke: "Mikroskop ma obecnie tylko jednego wielbiciela, którym jest pan Leeuwenhoek; poza nim nie słyszyłem o nikim [po prawdzie mógł tam wymienić siebie -przyp.Wachm.], kto używałby tego przyrządu do czegoś innego niż do zabawy albo dla rozrywki..."
   Thomas Sydenham, sam lekarz z prawdziwie najwybitniejszych, dla zasług swych zwany angielskim Hipokratesem, był wielce wobec mikroskopu sceptycznym i głosił, że badania medyczne należy ograniczyć do "zewnętrznej powłoki rzeczy". Kolejny z wielkich, Niderlandczyk Jan Swammerdam, pomimo tego, że pół żywota bez mała nad mikroskopem prześlęczał, przyszedł był na koniec do konkluzyi, że przyglądanie się dziełom Boga ze zbyt bliskiej odległości doprowadziłoby do osłabienia wiary i dla tej przyczyny dalszych swych badań poniechał...
   I ta jest prawdziwa przyczyna, dla której postęp medycyny się najmniej o lat dwieście opóźnił, nie zaś, jak jeszcze i pewnie dziś możecie poczytać w księgach i portalach przeróżnych, że dawniejszym mikroskopom daleko było do doskonałości... Cależ niedawnem czasem, bo w 1989 roku wzięły się optyki  z najznamienitszych laboratoriów za przetestowanie kilku zachowanych mikroskopów Leeuwenhoeka i zdumieni byli ich znakomitemi możliwościami, bynajmniej nie gorszemi od większości drobnowideł z ery przedelektronowej...



01 października, 2017

Cytat miesiąca...

tem razem z Jarosława Iwaszkiewicza:
"Wielu ma rywalów książka w naszych czasach - i przez to staje się niemodna. Radio, telewizja, kino - lwią część zabrały te wynalazki z uroku książki. Jednej rzeczy nie mogą jej zabrać: jej ciszy, jej milczenia... Milczenie to - to jest czara, którą możemy napełnić własną treścią, własną wyobraźnią."