28 kwietnia, 2012

O najstarszym żołnierzu Legionów...VI

   Lectorom, co dawniejszego mego, onetowego blogu nie znają, tegoż winienem uwiadomienia, że części poprzednie tam się znajdują, a linki ku nim wiodące w tekst są wplecione...

                                                                 *   *   *

  Kończąc już naszej nad miarę rozwleczonej o Sieroszewskim opowieści (I, II, III, IV, V), chciałbym ja do legionowego Jego epizodu dopowiedzieć o jednem jeszcze zdarzeniu mało znanem, a mianowicie o roli Jegoż przy rządów nowych w ośmnastym roku tworzeniu. Owoż po opisanych w części V zasługach bojowych Sirki, najpewniej obadwa z Piłsudskim ku tejże przyszli konstatacyi, że to mimo wszytko nie wiek, by brzucho wytrząsać w siodle, a i talentów szkoda, których z pożytkiem idzie wyzyszczeć na inszej niwie.
   Ano i tak pożegnał się był Sieroszewski z mundurem, a w cywilnem garniturze, dla przyszłych pożytków Rzeczypospolitej pracując, początkiem zaplecza politycznego dla Polskiej Organizacji Wojskowej sposobiąc, zasię pogrupowawszy się z innemi socyalistami dawnemi z których każdy wart osobnej zgoła noty, dla życiorysów pysznych swą krasą... Wolnomularz Downarowicz, co od rewolweru pepeesowskiego bojowca doszedł poprzez przeróżne ministerialne fotele, do roli człeka co związkom zawodowym i kasom chorych serce był oddał, Artur Śliwiński – między inszemi i premier kilkudniowy z lata 1922 roku, czy nareście Tadeusz Hołówko, co latem 1931 przez nacjonalistów ukraińskich zamordowany, rzec by można, że życie położył na ołtarzu tej idei własnej, by się z Ukraińcami prawdziwie pobratać...
  Póki co, wszytcy oni konspiracyjne Stronnictwo Niezawisłości Narodowej tworząc, w chwili rozpadu państw zaborczych, natężyli wysiłków, by jak najrychlej na tych gruzach, co konstruktywnego stworzyć. Opowie nam o tem Gabriel Dubiel, ówcześnie działacz ludowy galicyjski:
„Zastałem* grono: złożone z kilkunastu osób, przeważnie mi znanych, Królewiaków, działaczy z „Wyzwolenia” i PPS, z wojskowych, świeżo przez Radę Regencyjną mianowanego generała Rydza-Śmigłego. B. Galicja reprezentowana była jedynie przez Radlińską i mnie. Posiedzenie rozpoczął gen. Rydz-Śmigły [Dubiela cokolwiek tu memoryja zwodzi; Rydz-Śmigły był wtedy jeszcze tylko pułkownikiem – Wachm.], referując potrzebę utworzenia tymczasowego rządu republikańsko-demokratycznego, a to wobec klęski i rozprzężenia wojsk okupacyjnych, konieczności utrzymania możliwego w tak przełomowej sytuacji porządku, niedopuszczenia do zagrażającej nam anarchii i pozyskania mas chłopskich i robotniczych dla powstającego państwa polskiego. Do powzięcia tej decyzji zmusza nadto niepopularność wśród rzesz ludowych i inteligencji niepodległościowej Rady Regencyjnej, której źródło władzy nie pochodzi od narodu. Rząd będzie prowizoryczny do powrotu z Magdeburga Komendanta, siedzibą Lublin, bo tam mamy pułk legionowy... W przemówieniu swym gen. Rydz-Śmigły poza koniecznością tworzenia armii, utrzymania ładu i możliwej spólnoty w kraju oraz obrony zagrożonych granic państwa, nie poruszył żadnych punktów programu społecznego, czy gospodarczego przyszłego rządu, podobnie jak i następni mówcy, zabierający głos w dyskusji. Armia, likwidacja okupacji, zabezpieczenie powstającego państwa przed nadciągającymi od wschodu i zachodu burzami, były dominantą zakonspirowanego zebrania. Zarysowanej przez gen. Rydza-Śmigłego linii działania nikt nie oponował, ani jej nie modyfikował. Wszystko zdawało się być ułożone i przygotowane”.
  Dubiel, cokolwiek wszytkim tym zaskoczony, zastrzegł się, że nie ma mandatu negocjowaniu czegokolwiek jako sekretarz PSL Galicji, przecie zaraz dodał, że nie wyobraża sobie by ten rząd nowy nie miał kogo w składzie takoż z Galicyi, czy i z Poznańskiego, przy tem rozumiejąc Niemców w Warszawie nadto jeszcze silnemi, przedkładał na siedzibę Kraków.
  Ano i tu mu właśnie Sieroszewski ripostował, że „chwila jest paląca”, tegoż najwięcej przedkładając, że w Zagłębiu Dąbrowskiem już robotnicy Austryjaków rozbrajają i że wiedzeni nie wiedzieć przez kogo, ku czemu rzecz doprowadzą**... Koniec końców Dubiel, uznając racyje Sieroszewskiego względem pilności sprawy, swoich jednak forsuje poprawek, a tych mianowicie, by dookoptować z Galicyi Witosa i Stapińskiego, jako przedstawicieli obu odłamów PSL-u, Daszyńskiego i Moraczewskiego z PPSD oraz Korfantego, jako przedstawiciela zaboru pruskiego.
   Koncept ten przyjęto, jednak „Korfanty odpadł z kombinacji i kandydaturę jego uznano za nieaktualną, ponieważ Poznańskie było jeszcze cząstką państwa pruskiego. Inne moje życzenia oceniono jako drugorzędne, a obawy za płonne, zwłaszcza forsowanie Krakowa, za którym nie trudno mi było przytoczyć tyle ważkich argumentów (lokal P.K.L. gotowy, sztab urzędniczy, administracja puszczona w ruch, wojsko doborowe i po rozbrojeniu Austriaków najlepszym ożywione duchem, desygnowani z Galicji ministrowie, równocześnie czołowi działacze P.K.L.) spotkało się ze stanowczym sprzeciwem. Wybór Lublina był nieodwołalny”
  Ano i tak przyszło do skonstruowania lubelskiego rządu Daszyńskiego, najpierwszego rządu niepodległej Rzeczypospolitej, w którem to rządzie miał Sieroszewski teki ministra informacji i propagandy (wiceministrem został Downarowicz). W przyszłości już się nigdy aż tak oficjalnie Sieroszewski w politykę nie angażował, choć i nie stronił od niej... W czas wojny bolszewickiej dwudziestego roku, zabiegał usilnie wśród amerykańskiej Polonii o grosz i o wysiłków naszych wsparcie***, od 1933 roku był prezesem Polskiej Akademii Literatury, dość powszechnie w tej roli akceptowanym i jako nestor, i dla osiągnięć własnych, ale i dla kontaktów licznych a cennych z obozem ówcześnie rządzącym... Sam zresztą od 1935 piastował godność senatora
  Wszyscy pamiętają słynne wystąpienia radiowe z oblężonej Warszawy Stefana Starzyńskiego, a przecie nie on jeden w tamtem czasie z tej anteny przemawiał... Właśnie Sieroszewski takoż licznym słuchaczom zapadł sielnie w pamięć, osobliwie jak niemal płacząc, żałował swych lat (81), co mu walkę z karabinem w garści uniemożliwiają...
  Okupacyjna rzeczywistość nie była dla familii Sieroszewskich łaskawa. W styczniu 1942 ginie siedemdziesięcioletnia pani Stefania w wypadku ulicznym, gdzie pod tramwaj wpadłszy, odchodzi śmiercią tak osobliwie cywilną w tej powodzi mordów i egzekucyj, że wręcz nie do uwierzenia...
   Synom Sirki**** pofortunniło się oćca nieomal przymusić, by się przed powstaniem ze stolicy był pod Piaseczno przeniósł, ano i właśnie w Zalesiu doczekał był Sieroszewski od Niemców wyzwolenia, choć już nie wojny pokończenia. Połamawszy przy jakiem upadku obojczyka, przyplątało się wraz i płuc zapalenie, co starca zmogło 20 kwietnia Anno Domini 1945. Na miejscowy cmentarz***** na biednieńkiej chłopskiej furmance, w znędzniałego konia zaprzężonej, wiózł go jedyny ówcześnie mogący być przy Nim familijant, pacholę ledwo dwunastoletnie... wnuk Andrzej, syn Stanisława, przyszły profesor UW i hungarysta znany...

                                                          *   *    *
 Na koniec zaś, za uprzejmością i staraniem Sir Absurda z Klechistanu, coż tego filmiku wyszperał:
        
___________________________________
* -spotkanie miało miejsce 3 Listopada w warszawskim mieszkaniu Artura Śliwińskiego.
** - opisana akcja, wszczęta 2 Listopada na wezwanie SDKPiL oraz PPS-Lewicy, z czasem doprowadziła do utworzenia tam „Czerwonej Gwardii” i Rad Delegatów Robotniczych na wzór znany już z bolszewickiej Rosji...
*** - po raz drugi przyjechał do Stanów w 1929, jako oficjalny przedstawiciel państwa polskiego na obchody 150 rocznicy śmierci Pułaskiego.
**** - Władysław, w II Rzeczypospolitej prokurator Sądu Najwyższego, podczas wojny przewodniczył Specjalnemu Sądowi Obszaru Warszawskiego AK, a w czasie powstania był szefem Służby Sprawiedliwości. Stanisław, po wojnie bolszewickiej wrócił na studia w SGGW i przed II wojną zdążył jeszcze być dyrektorem Warszawskiej Izby Rolniczej. Żołnierz AK, więziony na Pawiaku przez Niemców, a po wojnie jeszcze dwukrotnie przez komunistów. Najmłodszy z nich, Kazimierz, pomarł był wrychle po wojnie na gruźlicę, nader ciężkich zaznawszy czasu wojennego turbacyj, coż go w tę chorobę wpędziły.
***** - z którego Go przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach w 1949 roku, gdzie leży obok żony

24 kwietnia, 2012

Podziękowanie

...wszytkim, co memu pierworodnemu pomyślności i szczęścia życzyli, serdeczne a szczere: Bóg Zapłać:) Uwiadomić przy tem pragnę, że się wszytko jako Pombóg przykazał odbyło, weselisko się odprawiło jak się patrzy i wszytcy bodaj szczęśliwie wielce, Pani_Wachmistrzowego_Serca się udało jako tam nie zapłakać ze szczęścia, Wachmistrzowi nie zapić nadto tęgo, nóg w tańcowaniu nie sfatygować zanadto, chociaż o Pani_Wachmistrzowego_Serca bym tego rzec nie mógł, bo drugi dzień nieboraczka nóg już moczy i do siebie dochodzi...
  Jednego cożbym sprostować pragnął, to tym co mię w komentarzach swoich teściem łaskawi byli mianować, to uwiadomić pragnę, że prawdziwie, po staropolsku teść... to panny młodej ociec, mnie zaś właściwiej świekrem zwać się godzi, luboż - jakośmy tu już ongi o tem dysputowali wielce, osobliwie nad żeńską tegoż miana formą - cieściem...:)

23 kwietnia, 2012

Święto 15 Pułku Ułanów Poznańskich

   Dziś o pułku z tradycyami niezwykłemi :)... 15. Pułk Ułanów Poznańskich, któren był najpierwszym oddziałem kawaleryi powstańczej, którego w Wielgiej Polszcze formować poczęto. Skoroć jeno koszar pruskiego 1 Pułku Królewskich Strzelców Konnych w Poznaniu zajęto, już 28 grudnia 1918 ppor. Ciążyński się tem zajął. Oddział ten początkiem zwał się Konnemi Strzelcami Straży Poznańskiej. W styczniu 1919 przemianowan na 1 Pułk Ułanów Wielkopolskich i z tem mianem przetrwał dopokąd się ze wszytkich wojsk formowanych wspólnego Wojska Polskiego nie złączyło... W on czas (styczeń 1920) pułk nowy numer otrzymał i stał się 15 Pułkiem Ułanów Wielkopolskich. Aliści Poznaniacy nie przepomnieli swego i dopotąd nalegali (osobliwie rada miejska zprezydentem Jarogniewem Drwęskim) aże pułku nie przemianowano na 15 Pułk Ułanów Poznańskich. Tyle o mianie pułkowem... Co się szlaku bojowego tyczy, to pierwsi, jeszcze powstańcy, nie ułani... zdobywali "stacyi lotniczej" na Ławicy poznańskiej 6 stycznia 1919, zasię wraz pomaszerowali się bić pod Szubin... Z powstania końcem już ich jako pułku doborowego widziano, a to dla mundurów jednolitych (cależ nieczęsta rzecz tamtego czasu), wybornego oporządzenia dla koni i ludzi, wyśmienicie zorganizowanych taborów, a nade wszytko dla wybornych i pieczołowicie pielęgnowanych koni... Dygresyją czyniąc: uważ Czytelniku, o czem nie pisalim przy pułkach inszych, że wszytkie one przecie powstawały na ziemiach, co ich czterema latami wojny trzech zaborców rekwizycyjami ustawicznemi dręcząc k'temu przywiedzione zostały, że o dziewczę ułanom niechętne łacniej było, niźli o konia dobrego... Po największej części wysilenie się nasze na pułków kilkadziesiąt jeno ofiarności ziemiaństwa, takoż przecie nieraz wojną zrujnowanego, zawdzięczamy... Koni, przed pruskiemi i rosyjskiemi rekwizycyjami chowanych, naszym ułanom z serca oddawano, aleć to i tak kropla w morzu była. Rekwizycyje mało kiedy co udatnego przyniesły, tedy "poznaniacy" na swoich koniach się nieledwie jednostką gwardyjską widzieli... takoż 15-ty, jako i z rezerw pułkowych de novo formowane jednostki, którym przyszło być znanemi jako 25 i 26 Pułki Ułanów Wielkopolskich...
   A że się "poznaniakom" i dowódca trafił (ówcześnie podpułkownik...:)) Władysław Anders!), co fantyzyją ułańską z głową chłodną łączył, tedy ich szlak bojowy dalszy (pospołu z 14 dywizją piechoty) na Białorusi i Litwie, od Mołodeczna, przez Mińsk, Ihumeń, Bohuszewicze aż do Bobrujska, a stamtąd nad Berezynę jednem wielkiem szlakiem chwały... Nawet bolszewikom przyszło ich docenić nazywając "rogatemi, czerwonemi czortami" dla koloru otoków na rogatywkach... W bojach dwudziestego roku przyszło się im pod Maciejowicami za Kościuszki klęskę pomścić, a jesienią ponownie Mińska zdobywać.
   Za wojnę z bolszewikami cała 14 dywizja, takoż i 15 Pułk Ułanów zostały przez Marszałka Piłsudskiego odznaczone orderem Virtuti Militari i ten dzień właśnie, w którem sztandar pułkowy dekorowano - 23 kwietnia 1921 - został świętem pułkowem...
   We wrześniu pułk wsławiony walkami nad Bzurą, gdzież dowódcy (ppłk.Tadeusz Mikke) pochować przyszło, zasię przebijaniem się ku Warszawie oblężonej, z której załogą kapitulować przyszło... Aliści "poznaniaków" nie tak łatwo wymazać...
  W odtwarzanej przez Andersa na Wschodzie Armijej Polskiej nalazło się mieśćce dla 15 PułkuKawalerii Pancernej (z końcem 1942 na powrót 15 Pułk Ułanów Poznańskich), coż koni na tanki odmieniwszy zemścili się za pohańbienie wrześniowe pod Monte Cassino (Castellone), Pizzo Corno, Monte Cairo, Ankoną i w Apeninie Emiliańskiem...
   Po rozformowaniu pułku Anno Domini 1947 przyszło czterdzieści lat czekać, zaczym barwy zarzucone komu de novo przypisano... Dziś, w składzie nowej 15 Wielkopolskiej Brygady Kawalerii Pancernej z Wędrzyna, Pierwszy Batalion znaki Ułanów Poznańskich nosi, podobnie jak poznańska 33 Kawaleryjska Drużyna Harcerska tegoż pułku imienia...

Z żurawiejek pułkowych najcelniejsze:
          "Bolszewicką krwią zbroczony,
           To piętnasty pułk czerwony"
      "Ostróg brzęk w Poznaniu dzwoni,
      To z piętnastki są czerwoni."
                  " Gdyby jeszcze więcej pili,
                     To by sławy nie zdobyli."
        "Wciąż gotowi do kochania,
            To ułani są z Poznania.":))

Dodać bym tu jeszcze linków do trzech filmików przewagi następców tejże jazdy dokumentujące, w tem jeden na dawniejszą kronikę filmową stylizowanego:



20 kwietnia, 2012

Sumitacyja niewielka...

  Nawykli Lectorowie moi k'temu, żem najmniej ze dwie noty wydawał każdej niedzieli*, ano i może nawrócim do tego niezadługo, jako się na tem nowem miejscu ogarnę co więcej. Jest jednak trudność z tem nowa osobliwie w dniach nadchodzących, że Was mi tu na chwilę opuścić przyjdzie, a o czasie na notę nową, to ani pomarzyć...
  Nijakie to kataklizma, choć cech wspólnych sporo, przecie to do radości przyczyna i powód, a takowe, że oto przyszło mi syna jedynego i pierworodnego żenić, a że się ku temu obydwoje z pewną dzieweczką nadobną palą jakoby to bramy być miały do raju, no to niechajże ich przekroczą...:)) Stanie się to jutro o trzeciej południowej godzinie, a zrachowawszy weselisko, poprawiny i czas na otrzeźwienie, tandem nie czekajcież mnie tu wcześniej, jako gdzie wpodle środy może...:))
   Kłaniam nisko:)





__________________________
* w staropolskim rozumieniu tygodnia, nie zaś dnia koniec onegoż oznaczającego

16 kwietnia, 2012

O 11 Pułku Ułanów Legionowych w przededniu ich święta...

   Tejże historyi żem już raz na dawnem mem blogu opowiadał, tedy najstarsi Bywalcy jej znają... Odsyłał ja też i ku niej rokrocznie w dzień pułkowego święta, aliści że o dalsze dzieje onetowych moich włości żem zatroskany srodze i niepewny, zali będzie za czas jaki jeszcze tam odsyłać do czego, umyśliłem, że i tu jej in extenso niemal, nieznacznie jeno moderując, powtórzę:

   Miesiąc temu (sub die 23 Martii) żeśmy o 7 Pułku Ułanów Lubelskich pisali, zasię dziś przyjdzie nam o 11 Pułku Ułanów Legionowych imienia marszałka Edwarda Śmigłego-Rydza rozprawiać, pułku poniekąd tamtemu (takoż i 1 Szwoleżerów) bratniemu... wszytkie trzy bowiem się z jednego korzenia wywodziły - dawnych ułanów legionowych Beliny-Prażmowskiego, a nawet onych najdawniejszych historyi, gdy ich jeno siedmiu było, a na pierwszy patrol z braku koni pojechali bryczką...:)
   Ze słynnej "siódemki" Beliny, coż Pierwszej Kadrowej w 1914 roku za zwiad służyła, z naszem dzisiejszem jubilatem tradycyja się wiąże wielce, bowiem aż dwóch z tych siedmiu losy swoje z 11 Pułkiem przez czas pewien wiązało... Rotmistrz (potem major, a pośmiertnie i podpułkownik) Antoni Jabłoński, "Zdzisławem" zwany, bodajże jeden z najwiętszych zagończyków tamtych czasów, dowodził niem aż do swej śmierci w październiku 1920 roku, w międzywojniu zasię kolejny z nich, Ludwik Kmicic-Skrzyński (we Wrześniu generał,  dowódca Podlaskiej Brygady Kawalerii, po bitwie pod Kockiem w niewoli), komendy miał nad Pułkiem w latch 1921-24.
  Jednak dziś nam najszerzej o boju o Wilno mówić, bo to dla zasługi Wilna zdobycia właśnie dzień ten świętem pułkowem ogłoszono. Nim o tem, dwa słowa przyjdzie rzec, coż się w tem czasie z Wilnem działo. Owoż to, że się w Niemczech w listopadzie ośmnastego roku monarchia załamała i rewolucyja wszczęła, nie znaczyło, że armia potężna na wschodzie stojąca (tzw."Ober-Ost") nic tam już do powiedzenia nie miała. Szmat ziemi zajmując, niechybnie Niemcy się liczyli między temi, coż karty rozdają... Litwini swego poczyniwszy rządu, z nami ani gadać chcieli i jakoby ich czerwoni nie cisnęli, niechybnie by się we Wilnie ostali. Że jednak Litwinom słabość okrutna, tedy Wilna nie obronili i całaż niemal Wileńszczyzna się pod bolszewickie rządy dostała. I w tejże oto chwili, za Piłsudskiego rozkazaniem, a Sejmu naszego błogosławieństwem rusza wyprawa, coż miała Wilna czerwonym wyrwać...
  Niemce dają pozwoleństwo na przemarsz przez tereny pod ich zarządem będące i Belina-Prażmowski (boć to on tejże rejzy miał komendę) ruszył z 11 Pułkiem właśnie, posiłkowemi szwadronami szwoleżerów z Pułku Pierwszego i ułanów z 4 Pułku, zasię dwiema dywizjami piechoty. Kombinacyja szła taka, by w równem czasie ułani na Wilno dotarli i natarli, a w tem czasie 2 Dywizja Piechoty na Lidę miała uderzyć, by stamtąd czerwonych wykurzywszy, tegoż zapewnić, że nikt ode Lidy później w plecy ciosu nie zadał...  Że ułanom samym miasta dobywać nadto wielgiem wyzwaniem było, tedy umyślono, iżby się najprzód ku dworcowi kolejowemu kierowali, zaczym pociągu jakiegobądź z parowozem dobywszy, co rychlej go ku Lidzie ekspediowali, by piechurów auxilia* czem prędzej przybyć mogły!
   Pułkiem naonczas dowodził też nie byle kto, bo major (późniejszy jenerał) Mariusz Zaruski! Tak, tak...tenże sam Zaruski, któremu nie wiem, czy jednej noty mi poświęcić starczy, boć zasługi Jegoż nieprzeszacowane! Tenże sam taternik znamienity, co TOPR-u założył, żeglarz wspaniały, któremu Yacht-Clubu Polskiego zawdzięczać przyjdzie i wielkiej pracy nad propagowaniem żeglarstwa śród młodzi naszej... W październiku ośmnastego roku zasłużył się nie mniej od Żeromskiego, gdzie obadwa Rzeczpospolitej Zakopiańskiej utworzywszy, wydarli dla przyszłej Polski szmat Spisza i Orawy, za coż go właśnie do majora podniesiono...
  Marsz na Wilno prostym nie był, bo co i rusz sprzecznych wieści mając o zdobyciu Lidy, to znów o utracie onej, Zaruski pochodu strzymywał, nareście z wieści ze zwiadu ode Wilna strony wywiedziawszy się, że Lidę wzięto, zdecydował ruszyć śmielej. Potwierdzenie tejże wieści ze strony własnej go niemal na przedmieściach zastało. Etapu ostatniego, skrytego podejścia poczyniono pieszo, konie za uzdy wiodąc, by ich do walki szczędzić, co się tyleż zbytecznem pokazało, że najpryncypalniejszego boju per pedes, piechocińską modłą czynić przyszło...
   Rankiem 19 kwietnia, uderzywszy znienacka zdobyto dworca, gdzież czem rychlej poczęto pociągu dla piechurów ekspediować. Częścią sił broniąc dworca i jakiej seciny jeńców, częścią Pułk na śródmieście uderzył, cależ fortunnie sobie z początku poczynając. Jako jednak czerwoni okrzepli i ochłonęli z zaskoczenia pirwszego, zrazu naciskać poczęli, a że harmat u nich dostatek, tedy i palbą niemiłosiernie naszych gnębić poczęli:((... Aliści nie bacząc tego, ni strat niemałych, gdzież między inszemi rotmistrza Jabłońskiego poraniono srodze, takoż inszych wielu, a niemało ubito, do wieczora 11 Pułk na pozycjach swych wydzierżyć zdolił. Zasię k'wieczorowi muzyki najpiękniejszej posłyszawszy: gwizdu parowozu wracającego z pociągiem piechocińców pełnem, wiedzieli już, że boju wygrali...
   Bodaj nigdy w dziejach naszych tak miłośnie ułany piechurów nie witały, jak tegoż dnia na wileńskiem dworcu!:) Nawet, że się tam jeden z drugiem szorstko czasem przymówił, że "Nie po to Pombóg ułanów stworzył, by pieszo łażęcy, pociągów dla piechoty zafajdanej zdobywała!"
   Godzi się jeszcze o wilnianach spomnieć, coż od godziny najpierwszej się garnęli z pomocą swoją. Broni nie mając, ani ćwiczenia wojennego nijakiego, przecie pomagali, jak mogli, rannych opatrując, koni bacząc, wieści znosząc... Kto nadto biedny, by spyży jakiej bądź przynieść, garnął się przecie, by choć munduru polskiego za rękaw potrzymać!  Z wioszczyn okolicznych chłopi owsa na siew chowanego (takoż i przed bolszewikami!) zwozili dla koni ułanów naszych...
  Sztandar przyszły pułkowy z Matką Boską Ostrobramską po jednej, a Pogonią po drugiej stronie** z górą od roku już był wówczas skrycie haftowany,  boć wilnianki niezłomne jeszczeć i pod okupacyją niemiecką haftować go poczęły dla najpirwszego polskiego oddziału co do miasta wejdzie...
_____________________
*auxilia - posiłki
** wisi w Muzeum Wojska Polskiego

15 kwietnia, 2012

Słów kilka na nowy początek...

Lectorom dawniejszym, co tu w ślad za mną z dawniejszych onetowych włości moich przybyć by raczyli, specyfiki bloga tego tłomaczyć nie masz potrzeby. Znają oni przedsięwzięcia tego od lat, co poniektórzy to nawet i sześciu i znają, że iżby się ów Onet jako należy spisywał, najpewniej bym i ja tam nadal uprawiał poletka swego... Spodobało się jednak Fortunie ponaigrawać się z nas, nieszczęśnych, umęczyć do cna, zasię na koniec przymusić do migracyj niekoniecznie chcianych, jako ongi starozakonnych z Anatewki...
By się jednak może i zdarzył jaki Lector nowy, pisaniny mojej dawniejszej nie znajęcy, onemu godzi się rzec słów kilka, by znał czego się tu spodziewać może... Już zapewne pojął, że mowa tu cokolwiek archaizowana, za sprawą afektu Wachmistrzowego dla epok i mowy dawniejszej, tedy jeśli kogo Paskowe memuary nie odstręczyły w lekturze, luboż xiędza Kitowicza dzieła, to i Wachmistrzowemu naśladownictwu poradzi...:)
Będziem się tu najwięcej zajmowali zdarzeniami i personami dawnemi, z tem jednak, że okrom jakich person znanych będziem się i nad szaraczkami pochylać, nawet i szewcem w warsztacie jego dawniejszym nie gardząc. Spomnim batalij sławnych, ale i zajrzym gospodyniom w rondle dawniejszym, takoż i dzierlatkom w sztambuchy, zasię włościanom pod strzechy... Najwięcej zasię o tem pisywać przyjdzie, o czem, wierę, niemal już przepomniano, luboż od lat nam się tego w z gruntu fałszywem wystawia świetle...